Wajrak: moja lista zarzutów pod adresem łowiectwa jest ogromna

12308795_970363456368122_8645116094610107552_n

– Moja lista zarzutów pod adresem łowiectwa jest ogromna: od trucia środowiska na potęgę ołowiem, po nieetyczne zachowanie. Nigdy nie zrozumiem, jak można zostawić żonę w domu i jechać na weekend do lasu, żeby zabić zwierzę dla przyjemności. Im częściej chodzę do lasu, tym bardziej tego nie lubię – mówił Adam Wajrak na spotkaniu z czytelnikami w Kielcach.

Jego zdaniem wilk polujący na zwierzynę dokonuje selekcji, natomiast myśliwy nie, o czym świadczą badania naukowe. – Czasami trzeba zabezpieczyć uprawy. To niech myśliwi pilnują tych upraw, ale dlaczego oni polują w lesie, dlaczego oni karmią na potęgę te zwierzęta, dlaczego walą pod te ambony tony pokarmu, które kompletnie zmieniają zachowania zwierząt? To powinno być poddane solidnej kontroli państwa. Uważam, że na większość ptaków nie powinno się polować, na kuropatwy nie powinno się polować, w czasie rykowiska nie powinno się polować, na łosie nie powinno się polować, na bobry, na borsuki…

Nawiązując do tego, że Norwegowie zamierzają zastrzelić tej zimy 16 wilków z 30, które u nich żyją, Wajrak ocenił, że stosunek Polaków do przyrody jest o wiele lepszy niż Skandynawów. Bronisław Komorowski musiał zadeklarować, że nie będzie polował, żeby zostać prezydentem. – Kraje skandynawskie bardzo dobrze sprzedają ochronę środowiska. Na widokówkach są piękne widoki, ale bez zwierząt. Ich stosunek do przyrody jest bardzo eksploatacyjny, jak w czasach wikingów: jak coś można zjeść, to to zjemy. A ich przyroda jest tak dobrze zachowana tylko dlatego, że w Norwegii żyje 16 osób na km kw., a nie 120, jak w Polsce. Gdybyśmy się zachowywali jak Norwegowie, to by tutaj kamień na kamieniu nie został – uważa.

– Nasz stosunek do zwierząt jest o tyle dobry, że jest pozbawiony strachu. W momencie, gdy się jakieś zwierzę zaczyna eksterminować, to trzeba doprawić mu gębę. W krajach skandynawskich, w Niemczech często tak się dzieje, że zanim zaczną do wilków czy niedźwiedzia, który tam przyszedł, strzelać, to robią z niego potwora. Wtedy społeczeństwo zaczyna się go bać. I to jest takie zamknięte koło. W tych wszystkich krajach, w których się poluje na wilki, ludzie się ich boją.

Dodał, że w rzeczywistości to wilki boją się ludzi i mają ku temu powody. – Jestem prawie codziennie w lesie, a widuję je raz-dwa razy do roku. Policzyłem kiedyś, ile tak naprawdę osób zginęło zabitych przez ranne dziki, niedźwiedzie. Wyszło mi, że znacznie bezpieczniej jest chodzić do lasu, gdzie są niedźwiedzie, wilki, żubry, niż tam, gdzie się poluje. Bo wypadków myśliwskich jest znacznie więcej, kilka rocznie. Mam takiego cudownego kolegę leśnika w Tatrzańskim Parku Narodowym, który się nazywa Tomasz Kozica-Zwijacz. Powiedział mi, gdy pytałem, czy się boi niedźwiedzi: „Nie boję się, ale mam respekt”. Mówię to dzieciakom: nie bójcie się, ale nie myślcie, że to jest pluszowy miś, pluszowy żubr, pluszowy wilk, którego można klepnąć – tłumaczył.

Odniósł się też do kwestii ataków wilków na owce w Bieszczadach: – Są badania amerykańskie i hiszpańskie, które pokazują, że gdy ktoś chce ograniczyć straty w zwierzętach gospodarskich i zaczyna do nich strzelać, to totalnie te straty wzrastają z tego powodu, że jak się rozbije watahę, to wilki nie są w stanie polować na jelenie. Po pierwsze w Bieszczadach nie ma trwającej o dawna kultury zabezpieczania owiec, jak wśród górali tatrzańskich, którzy wiedzą, ile mają mieć psów itd. Druga rzecz jest taka, że wbrew pozorom w Bieszczadach nie ma dużo jeleni. Jak mi kolega z Bieszczadzkiego Parku Narodowego podał zagęszczenie jeleni to myślałem, że się pomylił. Bardzo dużo chodzę po Bieszczadach, w tych lasach bukowych jest doskonała widoczność, a ja tam naprawdę spotykam mało zwierząt. Natomiast w Białowieży, gdzie jest gorsza widoczność, widzę jelenie, dziki, żubry. Więc myślę, że mit dzikich Bieszczadów, to jest już dawno nieprawda. Myśliwym wydaje się, że jest pełno zwierząt, bo oni siedzą na tych ambonach, pod którymi jest dużo żarcia, i te ambony zasysają te resztki zwierzyny – uważa.

Co najbardziej fascynuje Wajraka w wilkach? – Jak się je czasem tropi na nartach,i pójdzie się za wilkiem, który odbija od watahy, można tak iść całe kilometry, on idzie, idzie i nagle się spotykają w umówionym miejscu. Jak one się porozumiewają? Druga rzec fascynująca jest taka, że one nie są dość szybkie, a polując na jelenie, potrafią rozgrywać to strategicznie. Wybierają miejsca, w których jeleń musiał się na sekundkę zatrzymać – to może być jar, ale też płytki rów, trochę błota, pień. Inna sprawa, że jelenie oczywiście też o tym wiedzą i unikają takich miejsc. Więc to jest cała zagrywka między tymi gatunkami – tłumaczył.

Opowiadał też czytelnikom, że drapieżniki mają ogromne znaczenie dla lasów naturalnych, bo modyfikują zachowanie jeleni. Mechanizm ten naukowcy nazwali „krajobrazem strachu”. – Tam gdzie są wilki, jelenie się po prostu rozglądają i nie jedzą małych drzewek. A jak poczują rysia, to natychmiast uciekają. Okazuje się że ten krajobraz strachu ma kapitalny wpływ na las, który dzięki temu się odradza, np. dąb się odnawia tam, gdzie są gniazda kornikowe, gdzie jest dużo zwalonych drzew – mówił.

Zdaniem Wajrak wilki w Polsce mimo ochrony wciąż nie są bezpieczne ze względu na kłusownictwo za pomocą wnyków i broni palnej. – Uważam, że bardzo ważna jest presja społeczna i mówienie o tym, że zależy nam na wilku, a zabijanie wilków – i wszystkich zwierząt – jest z gruntu złe i nieprzyzwoite. Ale to są marginalne wypadki, bo widać, że wilk się rozprzestrzenia, zajmuje kolejne tereny.

Wajrak planował napisać książkę o żubrach. – Są zwierzętami, z których powinniśmy być bardzo, bardzo dumni, bo to niebywała, ostatnia europejska megafauna, która cudem przetrwały. Jak ktoś nosi słonika jako symbol szczęścia, to powinien nosić naszego żubra. Jestem całkowicie przeciwny bizonom w Polsce. One są niezwykle blisko spokrewnione z żubrem. I to nie jest tak, że chorobotwórczy mikrob czy pasożyt może się przedostać dopiero, jak one się spotkają i bizon da buzi żubrowi. Jest już taki bardzo zły przykład: w XIX wieku sprowadzono na Pomorze jelenie sika i one przywlokły ze sobą jakiegoś straszliwie krwiopijnego nicienia, który z sarenki na jelenia, z jelenia na sarenka dotarł do Białowieży i mają go żubry, i mamy z tym duży problem. I po ponad stu latach żubry są zarażone, bo jakiś niemiecki graf podjął decyzję, że sprowadza jelenie sika – opowiadał.

– Żubry są niezwykłymi szczęściarzami, ale ich limit szczęścia się niestety wyczerpuje, bo są niezwykle jednolite genetycznie. Uratowaliśmy ten gatunek wielkim wysiłkiem, wielu ludzi się temu poświęcało. Naszym polskim obowiązkiem jest ratować żubra, a nie bizona amerykańskiego. Bizonów jest 600 tys., żubrów 4 tys., a pandy wielkiej, która jest symbolem wymierających gatunków – 3,5 tys. Więc my musimy na żubra chuchać i dmuchać – podkreślił.

Wajrak mówił także o organizacjach ekologicznych, do których ma „wybitne” zaufanie. – Do nich należy Pracownia na Rzecz Wszystkich Istot, która często ma łatkę strasznych ekoterrorystów, radykałów. Ja ich uważam za jednych z sensowniejszych ludzi. Mam do nich kompletne zaufanie.

Odniósł się też do kwestii planowania przestrzennego: – Jestem za rozwojem, jestem za własnością prywatną, ale także jestem bardzo za własnością wspólną. W kraju naszym powinniśmy chronić wspólne rzeczy: wspólną przestrzeń, wspólne aleje, wspólne drzewa, wspólny krajobraz itd. Uważam, że w Polsce mamy dużo gatunków chronionych, a nie mamy chronionej przestrzeni. Co z tego, że chronimy niedźwiedzia czy wilka, skoro one nie mają gdzie żyć, bo my zlikwidowaliśmy plany zagospodarowania przestrzennego, zabudowujemy co chcemy. Ci co jeździli kiedyś w Bieszczady teraz mają szeroko otwarte oczy, bo domek stoi tu, domek stoi tam. Jednym z największych wyzwań w Polsce w następnych latach będzie ochrona przestrzeni. Musimy wrócić do planowania przestrzennego, które jest bardzo dobrym narzędzie i zostało w podejrzany sposób zlikwidowane. Musimy zacząć myśleć o zwartej zabudowie, a nie – każdy sobie buduje dom, gdzie chce. To jest bardzo ważne. Ważnym narzędziem jest Natura 2000 i należy ją wspierać. W ochronie przyrody musimy dużo zrobić.

Jedna z czytelniczek zapytała Wajraka o hodowle norek amerykańskich: – Uważam, że tego należy zakazać natychmiast. Jest to proceder obrzydliwy etycznie i bardzo zły, jeśli chodzi o środowisko – odparł.

Spotkanie Wajraka z kielczanami odbyło się w Pałacyku Zielińskiego 3 grudnia i przyciągnęło tłumy osób zainteresowanych jego najnowszą, bestsellerową książką „Wilki”.