Bezkres

Bezkres to coraz rzadsze zjawisko w przyrodzie. A skoro w przyrodzie to i w naszym życiu. Bywają jeszcze miejsca po widnokrąg pełne ciszy, drzew, gwiazd, wody. Sądzę jednak, że bardzo niewielu z nas widziało je na własne oczy a jeszcze mniej doświadczyło ich jako źródła pozytywnych, rozwojowych doświadczeń. W związku z tym niewielu jest takich, którzy zetknęli się z własną nieskończonością bo jest ona odbiciem nieskończoności świata przyrody.

Połączenie

Kiedy jest się samemu w miejscu, z którego można się wydostać wyłącznie siłą własnych mięśni w perspektywie dłuższej niż dzień i wie się, że raczej nie spotka się nikogo, zaczyna się przeżywać inaczej. Na początku słabo się rozumie swoje położenie i po prostu się idzie tam, gdzie się sobie założyło. Czasami cel jest odległy, czasami nie do końca określony bo się przyjęło, że się będzie szło aż „będzie fajnie”. Długa wędrówka wyostrza zmysły. Długotrwałe wypatrywanie dzikich zwierząt czy poszukiwanie konkretnych gatunków roślin w zupełnie inny niż dotąd sposób napina nerwy. Czasem niczego nie szukasz i wtedy doświadczasz po prostu całości. Po dłuższym czasie możesz poczuć samotność, niepokój, wyobcowanie. Jeśli jednak ufasz sobie i temu co jest wokół, te przykre wrażenia mijają. Oczywiście im dłużej wędrujesz tym bardziej zmagasz się z własnymi ograniczeniami. Możesz się na nich skoncentrować i wtedy masz problem. Wszystko co Cię otacza zaczyna być opresyjne. Bezkres, widnokrąg tak daleki, że aż rozmyty, nieprzebyta puszcza jak lita ściana, w której musisz sobie torować drogę a ona wydaje się nie mieć końca. Ego rozbija się wtedy na kawałeczki, które potem trudno pozbierać. Zaczynasz tęsknić za limitem. Za granicą wyznaczoną przez ludzką rękę, za końcem udręki, który wyznacza komfort fotela zaprzęgniętego w telewizor – wehikuł czasu.

Możesz jednak dać sobie czas, jest go tu pełno, i pozwolić sobie na przeżywanie siebie jako części tego co Cię otacza ze wszystkich stron. Pojawia się wtedy rozluźnienie a zmysły funkcjonują zupełnie inaczej niż dotąd. Są wyostrzone na każdy zapach, ruch, dźwięk. Wszystko zaczyna mieć znaczenie i nic nie jest oderwane od reszty. Ty też.

 

Doświadczenie

Zupełnie nieświadomie miałem możliwość przemierzania tych samych ścieżek, na których przyrodniczo kształtował się Arne Naess oraz ścieżek, które pokonywał jako dojrzały filozof – przyrodnik. W sumie świadomość tego faktu niczego nie zmieniła. Za to miejsca, które poznawałem mogą odmienić świadomość. I nie dziwię się, że Naess sformułował swoje doświadczenia w coś co nazwano ekofilozofią czy też filozofią głęboką. Nie dziwię się też, że człowiek, który nigdy sobie nie pozwolił na poczucie siebie jako części przyrody, nie będzie potrafił zrozumieć czym w rzeczywistości jest człowiek jako osoba i gatunek w Przyrodzie.

Nie wiem jak to działa i czy przytrafia się każdemu ale tylko w niektórych miejscach udało mi się doświadczyć tego unikalnego i wyjątkowego stanu poczucia zespolenia z krajobrazem. Sądzę, że niektóre miejsca z jakiegoś powodu silniej nas przywołują a my bardziej ich potrzebujemy. Kiedy zmęczenie sprawia, że mniej intelektualizujesz a więcej odczuwasz okazuje się, że czujesz pod stopami chyba całą Ziemię. To bardzo silne wrażenie jakby skały dawały Ci oparcie w ten sam sposób w jaki ziemia daje oparcie drzewom. Jesteś wtedy częścią tego monumentu i nic nie może zachwiać Twojej pewności. Na skórze czujesz każdy, najlżejszy podmuch powietrza, owady wokół po prostu są, zapachy nigdy nie były inne. Jesteś częścią widoku…na który patrzysz. To Twoja Krajobraźnia. Jesteś w niej i nią na raz. Znika powoli podział.

To bardzo silne i wręcz ekstatyczne doświadczenie ma zadziwiające działanie. Pomimo wrażenia jedności ze wszystkim co otaczające, wzrasta poczucie siły, wyrazistości, głębi doznań, wzmaga się koncentracja i sprawność działania. Zarówno tu, w przyrodzie jak i tam, kiedy już wracasz. Temu wszystkiemu towarzyszy silne uczucie radości, które w zasadzie nie ma żadnego powodu poza tym, że jest się tam gdzie jest i tym kim się jest. Trudno do tego coś więcej dodać. Trudno uznać, że czegoś brakuje.

Zdaję sobie sprawę, że to co piszę brzmi jak romantyczna wizja w najlepszym razie a w najgorszym jak opis tripa po LSD. Wypowiadanie takich „mądrości”, dzielenie się ze światem tego typu doświadczeniami z pewnością narazi mnie na śmieszność i niepoważność, przynajmniej wśród części odbiorców. I to właściwie powód do smutku ale też do dalszej części mojej opowieści.

Rozwój zrównoważony

Obecnie na świecie za zagrożone wymarciem uznaje się  19% wszystkich kręgowców i 48% roślin. 12,6% powierzchni Ziemi to obszary chronione z czego morza i oceany stanowią jedynie 0,6%[1] (przy czym tylko niewielka cześć tych obszarów to rezerwaty ścisłe, wolne od przekształceń antropogenicznych). Nowym priorytetem w europejskiej ale i światowej praktyce i teorii ochrony przyrody jest wyznaczanie tzw. „obszarów dzikości” – wilderness area. Koncepcja wyznaczania i powoływania obszarów dzikich, tzn., gdzie ingerencja człowieka w poszczególne składniki przyrody w tym w krajobraz jest znikoma lub wręcz żadna, sięga XIX Rosji. Obecnie w USA obszary dzikie zajmują około 4,7% powierzchni kraju. Wśród 209 000 obszarów chronionych na świecie, rangę obszarów dzikich, ściśle chronionych i wolnych od ingerencji człowieka posiada jedynie…10 000 obszarów. Istnieją spore problemy z definicją obszarów dzikich ale przyjęto, że jednym z ważniejszych kryteriów ich wyznaczania jest bezdrożność. Przyjmując, że obszar dziki to obszar zwarty, niepofragmentowany i nie przekształcony inaczej przez człowieka o powierzchni nie mniejszej niż 4 km kw, oddalony od dróg przynajmniej 500 m, okazuje się, że w Polskich Karpatach na ponad 20 000km kw, jedynie  103 km kw w 14 fragmentach spełnia powyższe kryteria[2]. Łatwo się domyślić, że w całej Polsce tego rodzaju obszarów prawie nie ma.

W tej sytuacji właściwie całkowicie zdumiewa nasilająca się presja na gospodarcze wykorzystanie takich miejsc jak Puszcza Białowieska, projektowany Turnicki Park Narodowy, Puszcza Bukowa, Mierzeja Wiślana. Zwolennicy dominującej roli człowieka w przyrodzie i koncepcji czynienia sobie ziemi poddaną potrafią dokonywać karkołomnych operacji mentalnych, m.in. interpretując powyższe dane w sposób sankcjonujący dalszą presję człowieka na środowisko. Bo skoro jest ono tak znacznie przekształcone to nie ma się o co bić, trzeba raczej przejąć lejce i z radością i korzyścią własną powozić tym parowym zaprzęgiem. Przyroda bowiem ze swą przereklamowaną bioróżnorodnością nie dość, że powinna zaspokajać ludzkie potrzeby, to jeszcze jako coraz mniej przewidywalna (ekstrema pogodowe i zmiany klimatyczne) powinna zostać ujęta w zbawienny kaganiec technologicznej kontroli. Nie ma siły aby tych piewców nadczłowieczeństwa przekonać, że jest wręcz przeciwnie, tzn. że jako istoty świadome i wyjątkowe w pochodzie „wszystkich istot” przez dzieje Ziemi możemy i powinniśmy raczej samoograniczać się niż bawić w bogów. Bo łatwo zobaczyć, że te igraszki przede wszystkim nas samych stawiają na skraju zagłady.

 

Różnica

Pustka, bezkres, bezcelowość, brak kierunku i granic to kategorie, które muszą jeżyć włos na głowie gospodarza – myśliwego – leśnika. To pojęcia charakteryzujące chaos który pilnie należy ułożyć, skatalogować i zagospodarować zgodnie z bieżącymi potrzebami rodziny – narodu – człowieka. Nie ma tu miejsca na uniesienia i wrażliwości bo po pierwsze pachnie to tęczowym sztandarem a po drugie nie ma z tego żadnego pożytku. Tam gdzie Naess  widział monument przyrody i własnego doświadczenia, ponadosobisty związek, który istnieje nie po coś ale dlatego, że może istnieć, tam urzędnik państwowy dostrzeże niwę wartą ogrodzenia i urządzenia. Stojąc na skale czuję pod stopami czaszkę planety, która daje mi poczucie siły i związku. Brnąc przez puszczę przedzieram się przez gąszcz swoich lęków i słabości, pokonuję jedne i wyłaniają się nowe aż staję na brzegu tego co możliwe. Tak, jest kres ludzkich możliwości. Tyle, że w żadnym technikum rolniczym ani leśnym tego nie uczą. Na żadnej z lekcji żadnego przedmiotu w Technikum Leśnym nie usłyszałem: nie da się ale też nie ma potrzeby ingerować dalej. Zawsze jest sposób na zagospodarowanie, to się zawsze opłaca.

Myślę, że w gruncie rzeczy chodzi nam o to samo, o poczucie przynależności i bliskości o poczucie wpływu, ale realizujemy to na dwa skrajnie różne sposoby. Ja czerpię moc ze skał i drzew takich, jakimi są. Kontakt z nimi daje mi siłę i motywację do dalszego funkcjonowania. Leśnik – rolnik – myśliwy, urzędnik przygotowany nie do kontaktu z przyrodą ale do jej eksploatowania również czerpie moc z tych okoliczności, tyle, że robi z nich skrajnie inny użytek. Być może przede wszystkim jest on jednak odseparowany od samego siebie i swojego człowieczeństwa bo gdyby było inaczej, przecież rozumiał by jak krótkowzroczne i destrukcyjne jest jego działanie.

Przyroda bez względu na kontekst prawny i polityczny a także religijny, nie jest niczyją własnością. To przestrzeń wspólna, od której zależy życie i zdrowie nas wszystkich. Odprawianie religijnej hucpy wokół leśników szkodzi im samym a głoszenie mowy nienawiści w stylu „ekosataniści” i „ekonaziści” wyłącza z dyskursu publicznego cały, wielki obszar i wielką część społeczeństwa co jest sprzeczne z zasadą zrównoważonego rozwoju oraz z zasadami w ogóle. Przyroda nie istnieje po to, żebyśmy ją posiadali. Ona istnieje bo mogła zaistnieć. Samo istnienie jest uzasadnieniem.  Miliardy ciał martwych istot zmielone w biochemicznych i fizycznych procesach na przestrzeni dziejów nie powstały po to, abyśmy mogli dziś zabijać Planetę, nasz jedyny dom spalając ich ciała w krematoriach opakowanych w piękną formę nowych modeli aut. Tak jak nasze cmentarze nie powstają po to aby mogły wyżywić miliardy istot przeżerających deski kolejnych modeli trumien, w które nas zapakują. Chodź ten drugi porządek różni się od pierwszego tym, że jest pierwotny, powszechny i naturalny oraz…obligatoryjny. Zawsze warto o tym pamiętać wkraczając do Puszczy czy stojąc na szczycie Wielkiej Góry. Bo zawsze patrząc na horyzont patrzymy w oko otchłani.

[1] Radziejowski P. Obszary przyrody chronionej. Historia, stan obecny, wyzwania przyszłości. 2011. Wszechnica Polska. Szkoła Wyższa Wiedzy Powszechnej w Warszawie.

[2] Pawlaczyk P. Ochrona dzikości (wilderness) – nowy paradygmat europejskiej ochrony przyrody? Przegląd Przyrodniczy XXV, 4 (2014) : 17-35

 

x3-kopia x5-kopia x18Fot. Ł. Misiuna. Norwegia, Telemark