Muszę przyznać, że jest pewnym niedopatrzeniem z mojej strony, iż w cyklu rozmów z ludźmi zaangażowanymi w ratowanie Ziemi przed… ludźmi, kobieta pojawia się dopiero teraz. Obiecując poprawę przedstawiam Annę Sierpińską – redaktorkę i dziennikarkę cieszącego się uznaniem portalu „Nauka o klimacie”. Całkiem świeżego laureata nagród „Dziennikarze dla Klimatu” i „Popularyzator Nauki”. Jak widać i czytać, rozmawialiśmy dość swobodnie. Nie chcąc psuć klimatu rozmowy, odtwarzam ją niemal tak, jak wyglądała naprawdę.
Anno, czym jest portal „Nauka o klimacie” i jaką tam pełnisz rolę?
„Nauka o klimacie” jest portalem, który Marcin Popkiewicz założył razem z Szymonem Malinowskim. Szymon Malinowski pełni rolę w rodzaju redaktora naczelnego. Mamy czteroosobową stałą redakcję, w której skład wchodzą: Szymon, Marcin, Ola Kardaś i ja. Przez dwa lata pomagałam przy portalu dorywczo, a od zeszłego roku zostałam dołączona na stałe do redakcji. Więc jestem teraz dziennikarzem „Nauki o klimacie”, jeżeli można to tak nazwać.
Na zdjęciu: Aleksandra Kardaś, Marcin Popkiewicz, Anna Sierpińska, Szymon Malinowski
Czy potrzebne jest specjalne wykształcenie, żeby pisać o klimacie i jego zmianach?
Z wykształcenia jestem architektem krajobrazu, więc teoretycznie mało mam z tym wspólnego, choć ostatnio odkryłam w indeksie, że miałam zajęcia pt. „wybrane zagadnienia z klimatologii”, z których dostałam czwórkę z plusem.
Pięknie!
W każdym razie, od wielu lat zajmuję się tematami z pogranicza przyroda/społeczeństwo/biznes itd. W tym wspomagałam i wspomagam „Naukę o klimacie” oraz „Ziemia na rozdrożu”. Głównie piszę artykuły dotyczące nie sensu stricte aspektów fizyki klimatu, tylko zahaczające o szersze sprawy. Podciągnęłam się w temacie klimatologicznym jeżeli chodzi o wiedzę, a ponieważ sama mam wiedzę bardziej przyrodniczą to staram się z tego korzystać. Nie jestem fizykiem, ale póki co w redakcji, ani wśród czytelników nikomu to nie przeszkadzało.
Z pewnością nie przeszkadzało, bo zaczęliście zdobywać nagrody.
Dostaliśmy ostatnio dwie nagrody. W zeszłym roku „Nauka o klimacie” dostała wyróżnienie „Dziennikarze dla klimatu” za całokształt działalności . To konkurs, którego organizatorem jest Klub Publicystów Ochrony Środowiska EKOS przy ZG Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich (www.ekos.org.pl), a partnerem Konkursu – Deutsche Bundesstiftung Umwelt (Niemiecka Fundacja Federalna Środowisko). W tym roku dostaliśmy nagrodę w kategorii „Zespół” z rąk Ministra Szkolnictwa Wyższego oraz Polskiej Agencji Prasowej w ramach konkursu „Popularyzator Nauki 2017”.
Jak się pisze o klimacie? Ludzie doceniają waszą pracę? Komentują? Hejtują?
Opisywanie tego co się dzieje z klimatem to z jednej strony rzecz bardzo ciekawa, bo odkrywa się niesamowitą złożoność świata, w którym żyjemy, z drugiej nieco przygnębiająca, bo widać jak słabo głos naukowców – od kilkudziesięciu lat – przebija się do mainstreamu. Oczywiście wśród czytelników „Nauki o klimacie” są osoby, które wprost przyznają, że wiele się dowiedziały z portalu, jak i takie, które upierają się, że piszemy bzdury. Ci drudzy chętnie wdają się w dyskusje, ale mimo że mają okazję popytać fizyków atmosfery (Aleksandrę Kardaś i Szymona Malinowskiego), to najczęściej pozostają przy swoich teoriach spiskowych. Aczkolwiek NoK ma na koncie co najmniej jednego nawróconego „sceptyka”, który nawet napisał dla nas później artykuł w tematyce, w której się specjalizuje. Hejt ogranicza się zasadniczo do „niemieckich sponsorów”, ale nie, Deutsche Bundesstiftung Umwelt, nie przyznało nam żadnego stypendium (śmiech).
Czy myślisz, że rząd, od którego koniec końców dostaliście nagrodę, rozumie to, co się dzieje na świecie w obszarze zmian klimatycznych?
Trudno powiedzieć. Jedyny polityk, z którym o tym rozmawiałam powiedział, że posłowie nie są świadomi wielu spraw związanych z klimatem. Rząd, który uczestniczy w COPach (Konferencja Stron w ramach Ramowej konwencji Narodów Zjednoczonych w sprawie zmian klimatu) musi wiedzieć o zmianach zachodzących np.: w zalewanych państwach wyspiarskich. Na COPach przedstawia się też wyniki badań klimatologicznych. Tyle oczywiście, że wiedzieć, a zaakceptować daną wiedzę, nie mówiąc już o działaniu, to zupełnie inne rzeczy.
Teraz będzie zestaw pytań obowiązkowych, które zadaję wszystkim gościom, mianowicie…
…ulubiona potrawa (śmiech).
Tak, ulubiona potrawa oraz czy wniosłabyś lodówkę na czwarte piętro?
Teraz jeszcze powinno być coś o himalaizmie.
No właśnie, jakie jest twoje zdanie na ten temat?
Czyli porozmawiajmy o wszystkim, o czym nie mam bladego pojęcia (śmiech).
A tak serio, to standardowe pytanie: czy wierzysz w globalne ocieplenie?
Oczywiście nie jest to kwestia wiary, bo wierzyć można w Boga albo krasnoludki, czyli rzeczy których nie da się obalić. To jest kwestia faktów naukowych i niczego nowego tu nie dodam, to jest banalne. Kiedy spojrzy się na ogrom zgromadzonej dokumentacji, dowodów, i nie są to tylko wyniki prac klimatologów, ale też ludzi zajmujących się tak „egzotycznymi” sprawami jak rozmieszczenie morskiego planktonu, to okazuje się, że ilość danych z różnych obszarów potwierdzająca globalne ocieplenie, jest przytłaczająca. Trzeba by nie wierzyć tym wszystkim naukowcom, albo wierzyć, że biorą udział w gigantycznym spisku obejmującym setki tysięcy ludzi.
Jak myślisz – ile średniego wzrostu temperatury jest w stanie znieść w ogóle ziemski ekosystem i ludzie, tak, żeby się wszystko totalnie nie wyłożyło?
Kwestia tego, co rozumiemy przez termin ‚”totalne wyłożenie”. Czy rozumiemy to jako całkowite wyjałowienie Ziemi?
Wyjałowienie Ziemi, masowe wymieranie roślin i zwierząt.
Policzył to geofizyk i matematyk z MIT (Massachusetts Institute of Technology) Daniel Rothman . W ziemskiej historii takie zdarzenia były zapoczątkowywane przez to, co się dzieje w oceanie. Rothman policzył, że jeżeli się postaramy, to do 2100 roku spalimy tyle węgla, że zapoczątkujemy te nieodwracalne zmiany w oceanie – masowe odtlenianie, które pociąga za sobą też masowe wymieranie zwierząt na lądach. To jest pojedynczy głos, bo naukowcy raczej nie zajmują się tak postawioną kwestią. Czy osobiście uważam, że jest to możliwe? Nie zastanawiam się, bo jak człowiek zaczyna się nad tym zastanawiać to kończy się to na dwa sposoby: głęboka depresja, albo skrajny hedonizm.
Ja staram się łączyć obydwa wątki, ale nie zawsze wychodzi.
Karkołomne…
Nie aż tak bardzo, ale wróćmy do pytań z zestawu pytań obowiązkowych – Czy myślisz, że ludzkość może się z tego jakoś uratować?
Uważam, że tak, możemy, tylko czy to w ogóle jest z jakiegokolwiek punktu widzenia prawdopodobne, to już inna kwestia. Wymagałoby to ogromnych zmian w każdym obszarze życia. Ale możemy, nauka podsuwa niemalże gotowe scenariusze i rozwiązania. Tylko, że naukowcy sobie, politycy sobie, ludzie sobie.
Zgadzam się z tymi wszystkimi naukowcami, którzy mówią że najważniejszym elementem ekosystemu jest ocean i że jeżeli w końcu coś uderzy w ten ocean z całą mocą, to myślę, że stosunkowo szybko może być pozamiatane. A Ty uważasz, że który z tych elementów jest najważniejszym elementem, który jak się posypie, to będzie koniec?
Niewątpliwie ocean. Fitoplankton jest głównym źródłem tlenu, a wszystkie procesy które zachodzą w oceanie, krążenie mikro-, makroelementów i mnóstwo innych rzeczy o których nie myślimy – jest to niesamowicie skomplikowany system, który podtrzymuje niemalże całe życie na Ziemi. Wpływ oceanu na cyrkulację atmosferyczną, na to co się dzieje z lodowcami… Ewidentnie, jeżeli oceany umrą, to koniec.
Prawdę mówiąc, ja nie widzę nadziei. Z ciekawości zapytam, masz dzieci?
Dwóch chłopców, cztery i siedem lat. Zresztą to jest jedna z głównych przyczyn, dlaczego bardziej zaangażowałam się w sprawy związane z szeroko rozumianą „ochroną środowiska”. Moi synowie mają szansę dożyć roku 2100, chciałabym, żeby to był świat nadający się do życia…
Ok, to teraz lżejsze tematy. Czym zajmujesz się w wolnym, lub w ogóle jakimkolwiek czasie?
Poza wszystkim, co już powiedziałam, zajmuję się dziećmi i zwierzętami.
Dziećmi swoimi, mam rozumieć..
Tak, zdecydowanie, nie większą ilością. Chociaż mam w planie napisać książeczkę popularno-naukową dla dzieci trochę zahaczającą o to, czym się teraz zajmuję. Moja odskocznia, ten element hedonistyczny, żeby nie popaść w czarną dziurę zupełnie, to konie. Od 12 lat mam swojego konia, który niestety od 3 lat jest niepełnosprawny – z nieznanych przyczyn ma porażenie nerwów i nie nadaje się do jazdy. Dbamy o niego i staramy się, żeby jakoś dawał radę w miarę dobrze żyć mimo wszystko. Nazywa się Louis.
Jeździsz konno?
Tak, kiedyś nawet trochę startowałam w zawodach. To dość niskoemisyjny sport (śmiech). Jednak największą wartością jest to, że obcowanie ze zwierzętami pozwala się przekonać jak mają różnorodne i wyraziste osobowości, jak potrafią być zaskakująco (dla laika) inteligentne, no i jak dobrze rozpracowują ludzi i potrafią ich sobie wytresować.
Dziękuję ci za rozmowę i życzę kolejnych sukcesów tobie i „Nauce dla klimatu”.
Dziękuję.
Anna Sierpińska – architekt krajobrazu z wykształcenia, popularyzator nauki, analityk procesów na styku biznes/obywatele/przyroda, dziennikarz portalu „Nauka o Klimacie”. W wolnych chwilach zajmuję się obserwowaniem i wspomaganiem progresywnych ruchów politycznych na polskiej scenie, opieką nad końmi oraz malarstwem.
Autorzy zdjęć: Zdjęcia: 1) z Louisem: fot. Beata Piskorska, 2) zespół NoK: fot.Bernard ‚Pyzz’ Piechal, 3) z gali z ministrem Jarosławem Gowinem: fot. Paweł Wernicki, PAP 4) dyplom: fot. Szymon Malinowski.
LINKI:
http://www.dziennikarzedlaklimatu.pl/
Poprzedni goście:
PS Postanowiłem ostatecznie pozostać przy nazwie cyklu „Świadkowie”, z pewnymi autozastrzeżeniemi do niej, które czytelnik znajdzie w tym wpisie: Dogmat bez humoru – dwa słowa podsumowania