Boży plan i kozły zagłady
Prawdę mówiąc, nie wiem na pewno, co powiedział po tragedii w Suszkach przewodniczący ZHR, harcmistrz Grzegorz Nowik. Ale – jeśli wierzyć internetowi -wyraził jedynie swoje wątpliwości co do tego „jaki Boży Plan przewidział takie wydarzenie”. Wydarzeniem tym była wstrząsająca śmierć dwóch dziewczynek na obozie harcerskim spowodowana wichurą, czy jak to mówią media, nawałnicą. Samo zdarzenie, jak i reakcja nań wywołały tradycyjnie mnóstwo fantazji po tradycyjnych stronach polskiej barykady, to jest lewicy i prawicy.
Lewica, co zrozumiałe, zaczęła fantazjować nie tyle na temat samego zdarzenia, co na temat słów harcmistrza (lewicowa narracja jest zdaje się systemowo metanarracją), które lewicowo nastawieni dziennikarze natychmiast zresztą przekręcili tak, aby precyzyjniej dopasować je do lewicowych fantazji, gdyż włożyli oni w usta harcmistrza zdanie „Śmierć dzieci w nawałnicy to Boży Plan”, czego harcmistrz, zdaje się, nie powiedział, ale co też nie mogłoby dziwić u praktykującego katolika, ponieważ dla praktykującego katolika wszystko jest „Bożym planem”. Bez względu na to, trzeba mentalnej lewicy oddać, że również znaczna część polskich katolików poczuła się urażona zmyślonymi słowami harcmistrza, nie mogąc co do zasady zaakceptować poglądu, że umieranie dzieci może być częścią „Bożego planu”, choć, gdyby akceptowali kanon, to musieliby akceptować. Fantazje te nie odbiegają niczym od innych fantazji świeckości, która wścieka się nieustannie na myślenie religijne i wszelkie jego przejawy w życiu społecznym, traktując zresztą religijność niezwykle wybiórczo (akceptując na przykład lekką ręką fundamentalizm islamu, przy całkowitej nieakceptacji mocno zdekonstruowanego katolicyzmu).
Prawicowe fantazje są oczywiście odmienne i odnoszą się mimo wszystko nieco bardziej bezpośrednio do bytu, czy może lepiej faktów (stąd się zresztą może brać ich siła, abstrahując od faktu, że faktem są też swoiste potrzeby symboliczne tłumów, instynktownie rozpoznawane przez prawicę). Oto z ust ministra Spraw Wewnętrznych i Administracji słyszymy, że „zrobimy wszystko, by nie doszło ponownie do takich zdarzeń”. W tym miejscu wkraczamy już odważnie na teren prawicowych fantazji o obrazie świata. Częściowo pokrywają się one z fantazjami wszystkich homo sapiens, ale mają specyficzną, co do zasady religijną, obudowę. Owa światowa, bo przecież nie tylko polska, prawica (to całkowicie umowna nazwa, której nie ma potrzeby w tym miejscu wyjaśniać, ale z pewnością zrobię to w innym miejscu), wierzy święcie, że okruch skały w Kosmosie, jakim jest Ziemia został nam dany w celu realizacji (naszych) morderczych samobójczych potrzeb i to na tym substracie realizuje swoje wizje bohaterstwa, sprzęgające się w jedno ze zdychającym modelem nieograniczonego wzrostu (w ten ostatni wierzy również lewica, ale jest to wiara oparta na nieco innych podstawach). Oczywiście wiara ta idzie jeszcze dalej, bo całkowicie odrzuca oczywistą prawdę natury empirycznej, iż działania homo sapiens w drastyczny sposób zakłócają klimatyczną i ekologiczną równowagę planety i że doprowadziły do (w mojej ocenie) nieodwracalnych skutków.
I to by w zasadzie wyczerpywało temat, choć póki co warto jeszcze zastanowić się, jakie formy prawne i społeczne owo szaleństwo, systemowo odrzucające fakty, przybierze. Pierwszym odruchem, łączącym zresztą religijnych prawicowców z meta-religijnymi lewicowcami są „regulacje prawne i organizacyjne”, które mają odwrócić zły los. Minister i tysiące jemu podobnych wierzą, że można „zrobić wszystko, żeby nie dochodziło do podobnych zdarzeń”, to znaczy, żeby rozpętane przez globalne ocieplenie żywioły, nie zabijały ludzi (choć oczywistym jest, że one się dopiero rozkręcają). Wierząc, że można zrobić wszystko (choć można bardzo niewiele), zupełnie swobodnie można już robić wszystko tyle że w zupełnie odwrotnym kierunku. Wiara pozwoliła zatem i pozwala na bezprecedensowe niszczenie biosfery pod szyldem „lex Szyszko”, na naznaczoną prywatną zemstą anihilację Puszczy Białowieskiej czy likwidację energetyki odnawialnej w Polsce. Innymi słowy, pozwala na prowadzenie działań, jeśli nie wprost napędzających klimatyczną zagładę („lex Szyszko”), to takich, które dają przynajmniej cień nadziei na jej uniknięcie (likwidacja OZE).
Ten tok myślenia będzie stanowił podstawę do dalszego opętańczego usuwania drzew (jako zagrażających bezpieczeństwu), regulowania rzek i tym podobnych szaleństw. Z uwagi na to, że nie przyniosą one w sposób oczywisty jakichkolwiek pozytywnych rezultatów (choć będą miały udział w negatywnych), trzeba będzie jednak znaleźć winnych. Staną się nimi wszyscy ludzie o jakiejś wrażliwości ekologicznej, określani od lat pogardliwie mianem ekooszołómów, ekoterrorystów itp., ale pojawi się również potrzeba instytucjonalnych kozłów ofiarnych, których ustanowi się, co równie oczywiste, ustawą. Bądź to przez przypisanie określonych funkcji obecnym organom administracji, bądź to poprzez stworzenie nowych organów do spraw przeciwdziałania zagładzie (przy jej konsekwentnym negowaniu i jakiejś mniej romantycznej nazwie), bądź przez procesy karne za różnego rodzaju zaniedbania, jak zdaje się rok czy dwa lata temu, kiedy zalało Gdańsk. Przy okazji – czy ktoś z Czytelników wie, czy komukolwiek postawiono zarzuty w tej sprawie?
Ostatecznie, skoro ludzie mogli urządzać procesy zwierzętom i przedmiotom nieożywionym, nie ma przeszkód, żeby karać ludzi za działanie sił przyrody (które sami rozpętaliśmy). Delikatne przesunięcie akcentów z pewnością nie wzbudzi niczyjego niepokoju. Póki co mamy do czynienia z absurdalnymi dyskusjami, w stylu jak można było tego uniknąć. Niestety, zło przyrody jest jeszcze bardziej banalne od zła tworzonego przez ludzi.
Wracając do „Bożych planów”, można zakładać, iż przy tej dynamicie ocieplania się atmosfery, obejmują one znacznie większą liczbę ofiar. Autor przyłącza się do głosów oburzenia w tej sprawie.
Fot. Autor
Źródło: https://andrzejgasiorowski.wordpress.com/2017/08/15/bozy-plan-i-kozly-zaglady/#more-71