Okiem fizyka jądrowego – ocena bezpieczeństwa. Czy Polacy powinni zgodzić się na budowę elektrowni atomowej?

W TV toczy się kłamliwa kampania propagandowa dotycząca awarii w elektrowni Fukushima w celu zapobieżenia protestom przeciw narzuconej nam przez Francję budowie elektrowni jądrowej. Jako fizyk jądrowy doświadczalny, mający wieloletnie doświadczenie z US w bezpieczeństwie jądrowym pragnę przedstawić realne zagrożenia, stopniowo materializujące się w elektrowni Fukushima.


Najważniejszym zagrożeniem jest niemożliwość wyłączenia reaktorów atomowych. "Wyłączenie reaktora", to jest tylko zmniejszeniem jego mocy. Analogią jest zdjęcie nogi z gazu w samochodzie, co jednak jest zupełnie czymś innym niż wyłączenie silnika poprzez przekręcenie kluczyka.
Następnym zagrożeniem jest niemożliwość poprawnego chłodzenia rdzenia reaktora w przypadku problemów z drożnością przewodów chłodzących w samym rdzeniu. Niewyobrażalna dotychczas, sytuacja awarii wszystkich systemów chłodzenia, zachodzi kolejno we wszystkich blokach elektrowni Fukushima. Rozwijająca się dramatycznie sytuacja jest dokładnym zaprzeczeniem teoretycznych zapewnień o bezpieczeństwie, niezawodności i nowoczesności energetyki jądrowej.
Rząd Japonii rozpowszechniał informacje, że nie występuje niebezpieczeństwo skażenia promieniotwórczego, ponieważ, w przeciwieństwie do Czernobyla, reaktory w Fukushimie są zamknięte w stalowych obudowach. Była to oczywista nieprawda, jak pokazał rozwój sytuacji w ostatnich dniach. Dalsze uszkodzenia grożą eksplozją obudowy reaktora i rozrzuceniem przez wybuch znacznych ilości substancji radioaktywnych po okolicy. Taki scenariusz, obecnie już więcej niż prawdopodobny, grozi poziomem skażenia porównywalnym z Czernobylem.
Niestety nie jest to najgorszy scenariusz. Jeśli stopi się rdeń, to nastąpi segregacja metali z uwagi na różnice w gęstości. Ciężkie metale rozszczepialne opadną na dno obudowy, a lekkie metale z prętów kontrolnych wypłyną na powierzchnię- spowoduje to niekontrolowane zwiększenie mocy reaktora, zwiększenie promieniowania, wzrost temperatury do kilku tysięcy stopni, przetopieniem obudowy i podłoża reaktora, oraz wylanie się radioaktywnych materiałów do gleby lub morza.
Niestety, jest też możliwy najtragiczniejszy scenariusz. Jeśli po stopieniu rdzenia, obudowa nie ulegnie całkowitemu roztopieniu, to w dolnej części reaktora nastąpi skoncentrowanie wielkiej ilości płynnych materiałów rozszczepialnych. Może to doprowadzić do zajścia "brudnej" eksplozji nuklearnej o niewielkiej sile. Jednak, skażenie promieniotwórcze będzie gigantyczne, wielokrotnie większe, niż skażenie spowodowane eksplozją, nawet największych, bomb atomowych. Nowoczesna bomba wodorowa zawiera około 1 kg plutonu w zapalniku. Rdzeń reaktora zawiera do kilkunastu ton różnych materiałów rozszczepialnych. Skutki takiej eksplozji, były by nieporównywalnie tragiczniejsze niż w przypadku Czernobyla. Słowa premiera Japonii, że Fukushima nie jest Czernobylem, nabrały by tragicznie ironicznego znaczenia. Do atmosfery dostanie się prawie 100% substancji radioaktywnych w wyniku odparowania rdzenia reaktora. Zanieczyszczenie radioaktywne mogą być porównywalne ze skutkami zanieczyszczeń powstałych podczas wojny jądrowej z użyciem setek bomb atomowych. Zasięg zanieczyszczenia radioaktywnego o poziomie zabójczym dla ludzi, może wykroczyć daleko poza samą Japonię.
Mając nadzieję, że w samej Japonii nie zrealizuje się najgorszy scenariusz, jako Polacy, zastanówmy się jakim ewentualnym kosztem chcemy finansować Francuski przemysł nuklearny. Nie dajmy się zwieść gołosłownym zapewnieniom rządu i osób finansowo powiązanych z dotacjami unijnymi o bezpieczeństwie energetyki jądrowej. Awarię elektrowni jądrowej mogą spowodować różne czynniki, nie tylko trzęsienia ziemi. Skutkiem takiej awarii nuklearnej może być całkowite zniszczenie Polski i powolna śmierć w męczarniach większości z nas w wyniku choroby popromiennej.

Dr. Marek Chmielowski

Źródło: zielonaewolucja