Opole zbuduje żłobek na śmietnisku
Ratusz zaplanował budowę żłobka na dawnym wysypisku śmieci – ustaliła "Gazeta". Specjaliści zajmujący się odpadami mówią krótko: – To niezwykle ryzykowna decyzja. Nie puścilibyśmy tam swoich dzieci.
Tymczasem, jak ustaliła "Gazeta", miejsce, na którym planowana jest inwestycja, przez kilkadziesiąt lat było wysypiskiem wszelkiego rodzaju śmieci. Pamiętają to mieszkańcy Gosławic. – Przed wojną i po niej wydobywano stąd piasek. Zrobiła się dziura długa na kilkadziesiąt metrów i głęboka na mniej więcej 4-6 metrów. Gdy przestali wybierać piasek, ludzie zrobili tu sobie śmietnisko – opowiada 70-letnia pani Anna, mieszkanka Gosławic.
Potwierdzają to inni mieszkańcy okolicy. Mówią, że ludzie wrzucali tam odpady z pól czy ogrodów, gruz, stare sprzęty. – Nawet płyty azbestowe się tu walały – dodaje mąż pani Anny.
Mniej więcej osiem lat temu dzikie wysypisko zamknięto, przysypano ziemią i wyrównano teren.
– Budowa w tym miejscu czegokolwiek to ryzykowna i nierozsądna decyzja. Absolutnie odradzałabym tu jakichkolwiek inwestycji – mówi dr Dorota Anders, specjalistka z zakresu gospodarki odpadami z Politechniki Opolskiej.
Podkreśla, że nie wiadomo, co znajduje się pod warstwą ziemi. – Dla takich miejsc jeszcze przez kilkadziesiąt lat po zamknięciu zaleca się monitoring. Nagromadzone w ziemi odpady, zwłaszcza jeśli były biodegradowalne, mogą wytwarzać szkodliwy dla ludzi biogaz – dodaje Anders.
Podobnego zdania jest dr Krystyna Słodczyk, biolożka z Politechniki Opolskiej: – Zawartość wysypiska zachowuje się jak reaktor chemiczny, a występujący w tym miejscu metan czy niebezpieczne dioksyny to poważne zagrożenie dla zdrowia i życia dzieciaków.
Przywołuje przykład z Prudnika, gdzie podobne dzikie wysypisko przysypano ziemią, a następnie zdecydowano się stworzyć na tym terenie ogródki działkowe. – Jeden z działkowiczów zrobił sobie pod altanką małą piwniczkę na owoce i warzywa. Ale pewnego dnia już z niej nie wyszedł, bo przez ściany dostał się do pomieszczenia metan i go zabił – opowiada Słodczyk.
Jej zdaniem decyzja o budowie żłobka w tym miejscu jest zła i kompletnie nieprzemyślana.
Ale ratusz bagatelizuje problem. – Rzeczywiście, w tym miejscu było kiedyś wysypisko, ale rozeznaliśmy sprawę i nie doszukaliśmy się żadnych powodów do niepokoju – mówi Krzysztof Kawałko, wiceprezydent Opola.
Zapytaliśmy go, na czym polegało owo rozeznanie. Odesłał nas do wydziału inwestycji miejskich. Tam usłyszeliśmy, że mają świadomość, iż teren był wcześniej wykorzystywany jako dzikie wysypisko. – Ale nie widzimy powodów, dla których nie mielibyśmy tu budować żłobka – stwierdza Aleksander Cyganiuk, naczelnik wydziału. – Zrobiliśmy badania geotechniczne terenu, czy można na nim budować. Jest wprawdzie nieco niestabilny, ale dla bezpieczeństwa zastosujemy płyty żelbetowe – dodaje.
Zapytaliśmy, czy zbadano teren pod kątem substancji, jakie zalegają w ziemi przeznaczonej pod żłobek. – Nic mi o takich badaniach nie wiadomo – odpowiedział Cyganiuk.
Zdziwiony takim podejściem jest dr Ryszard Szpadt z Instytutu Inżynierii Ochrony Środowiska Politechniki Wrocławskiej, ceniony ekspert gospodarki odpadami. – W przypadku legalnych wysypisk prawo zabrania jakichkolwiek inwestycji na ich miejscu aż przez 50 lat od dnia zamknięcia. Tutaj wprawdzie mamy do czynienia z dzikim składowiskiem, ale i tak stawianie na tym terenie czegokolwiek to ogromne ryzyko. Decyzja władz Opola jest szalenie odważna. Ja bym się obawiał o zdrowie dzieci ze względu na możliwą emisję gazów z procesów chemicznych zachodzących pod ziemią – mówi autor lub współautor kilkuset opracowań z zakresu gospodarki odpadami. I dodaje, że położenie płyt żelbetowych to żadne zabezpieczenie przed szkodliwymi substancjami z podłoża.
Źródło: opole.gazeta.pl
Fot.sxc.hu