Polacy pomagają w liczeniu pingwinów w Antarktyce
Bezzałogowe samoloty skonstruowane przez naukowców z Politechniki Warszawskiej pomogą policzyć pingwiny żyjące w Antarktyce. Zebrane dane podpowiedzą naukowcom, co robić, aby zachować tam równowagę ekologiczną. W pierwszej części projektu doliczono się ponad 17 tys. pingwinich gniazd.
Badania prowadzą bezzałogowe samoloty skonstruowane przez zespół z Instytutu Techniki Lotniczej i Mechaniki Stosowanej Politechniki Warszawskiej. Prace trwają od października w rejonie Stacji Antarktycznej im. H. Arctowskiego na Wyspie Króla Jerzego na Szetlandach Południowych.
„Monitorowanie fauny antarktycznej, a zwłaszcza pingwinów daje szereg istotnych informacji na temat kondycji ekosystemów morskich i może skutecznie wspierać racjonalną gospodarkę morskich zasobów żywnościowych, wyznaczając tzw. kwoty połowowe. W tym regionie najczęściej odławia się kryl. Badania mają dać odpowiedź na pytanie, ile można go wyłowić bez spowodowania zakłócenia równowagi ekologicznej” – informuje Politechnika Warszawska.
Pierwsza część wyprawy – informuje PW – zakończyła się w styczniu 2015 roku. Metoda liczenia pingwinów „z powietrza” okazała się zdecydowanie szybsza i równie dokładna, jak ta tradycyjna. Badacze przeciągali w niej liny pomiędzy gniazdami pingwinów (traktowane jako linie referencyjne) i ze wzniesienia terenowego wykonywali zdjęcia. Monitoring, który dotąd zajmował biologom niemal 14 dni, teraz wymagał zaledwie pięciu lotów fotogrametrycznych samolotu PW-ZOOM, trwających łącznie 5,5 godziny. W monitorowanym obszarze zliczono ponad 17 tysięcy gniazd.
Dwa samoloty bezzałogowe PW-ZOOM są wyposażone w aparaty fotograficzne dużej rozdzielczości z systemami stabilizacji obrazu. „Zespół napędowy stanowią dwusuwowe silniki spalinowe z iskrowym zapłonem w układzie bokser i z elektronicznym modułem zapłonowym” – informuje Politechnika Warszawska.
„Jest to dla nas bardzo praktyczna jednostka napędowa ze względu na łatwy rozruch. Silnik w tym układzie mało trzęsie, co jest ważne ze względu na określoną tolerancję drgań przez autopilota oraz jakość zdjęć. Niemniej dodatkowo zastosowaliśmy jeszcze wibroizolację” – tłumaczy prof. Mirosław Rodzewicz.
Ponadto samoloty wyposażono w system zdalnego sterowania z wykorzystaniem aparatury radiowej, system fotografowania, obejmujący aparat oraz specjalną klapkę ochronną zasłaniającą obiektyw podczas startu i lądowania oraz systemy telemetrii. Ponadto PW-ZOOM wyposażono w awaryjny spadochronowy system bezpieczeństwa.
Przy startach i lądowaniach wykorzystywana jest opcja sterowania manualnego przez pilota-operatora. „Podczas lotu samolot zostanie poprowadzony autopilotem i wykona trasę w postaci +żmijki+ składającej się z równoległych linii prostych i nawrotów. Co dwie sekundy będzie robił zdjęcie. W ten sposób uzyskamy swoistą +sklejankę+ fotografii, gdzie wszystkie zniekształcenia kątowe będą niwelowane tak, jakby to był rzut prostopadły. W efekcie powstanie dokładna mapa fotograficzna tamtych terenów” – mówił przed pierwszą ekspedycją prof. Rodzewicz.
W misji uczestniczą: zespół z Politechniki Warszawskiej, Instytut Biochemii i Biofizyki PAN oraz Północny Instytut Badawczy NORUT z Norwegii. Projekt MONICA finansowany jest w ramach Programu Polsko-Norweskiej Współpracy Badawczej, pod egidą Narodowego Centrum Badań i Rozwoju.
Źródło: www.naukawpolsce.pap.pl
Zdjęcie – Pixabay