W świętokrzyskim kultywują tradycje kulinarne

Na polskim rynku dominuje masowo produkowana żywność przemysłowa. Dzieje się tak nie tylko ze względu na warunki ekonomiczno-społeczne panujące w naszym kraju, ale także na niską świadomość konsumentów w zakresie szkodliwości takiej żywności dla naszego zdrowia. Problem leży także w tym, że masowa produkcja doprowadziła do upadku większość tradycyjnych zakładów przetwórstwa żywności, co sprawiło, że żywność naturalna produkowana na niewielką skalę została zepchnięta na margines i stała się z jednej strony towarem na wagę złota, a z drugiej – reliktem przeszłości. Klienci, którzy doceniaj walory tradycyjnych produktów żywnościowych, to ci dbający o swoje zdrowie i ci, którym smak dzieciństwa kojarzy się z mlekiem prosto od krowy i chrupiącą pajdą chleba na zakwasie. Druga grupa klientów albo tych smaków nigdy nie zaznała, albo wmówiono im, że to, co wygląda lepiej, lepiej smakuje, albo że kefir z wybrzuszoną pokrywką czy kiełbasa z oczkiem – to żywność popsuta. Nie wiedzą, że wybrzuszona pokrywka do oznaka obecności zdrowych bakterii mlekowych, za których kapsułki płacą krocie w aptekach, a zielonkawe oczko w kiełbasie to „siedlisko” najlepszego smaku oraz symbol rzemieślniczego kunsztu i tradycji.

W celu stworzenia i rozwijania rynku żywności jakości w regionie świętokrzyskim Sejmik Województwa zdecydował o włączeniu go do Europejskiej Sieci Regionalnego Dziedzictwa Kulinarnego (ESRDK). Jej charakterystyczne logo – biała czapka kucharza z nożem i widelcem po bokach na niebieskim tle, z napisem „Dziedzictwo Kulinarne” u góry i nazwą regionu na dole, wskazuje turystom i konsumentom drogę do naturalnej żywności.

Poszukując produktów regionalnych w sklepach należy pamiętać, że nie wszystkie z nich dostępne są „od ręki”. Brak konserwantów w większości z nich postrzegany przez konsumenta jako ogromna zaleta, czyni je produktami krótkotrwałymi – a więc niemalże zmorą dla właścicieli sklepów, którzy mogliby je sprzedawać. Obawiają się oni strat, więc rezygnują z ich sprzedaży. Dlatego niejednokrotnie dla zdobycia produktów regionalnych trzeba specjalnie przebyć daleką drogę do producenta. Czasami w tym tkwi cały urok – produkty regionalne i lokalne najlepiej smakują tam, gdzie zostały wyprodukowane.

Konsumenci muszą zatem uzbroić się w cierpliwość i pamiętać o prawach, jakie rządzą wolnym rynkiem. Nie można przecież wymagać, aby właściciel małego sklepu, który i tak na co dzień musi zmagać się konkurencją ze strony dyskontów i hipermarketów, dysponował tak samo szeroką ofertą i ilością towaru w swoim sklepie. Jednocześnie klienci powinni mieć świadomość, że wiele zależy od nich samych. Bo im większe zainteresowanie taką żywnością okażą i im krócej pozwolą jej zalegać na półkach, tym chętniej właściciel sklepu podejmie ryzyko bądź trud sprowadzenia jej z daleka.

Na koniec jeszcze bardzo ważna uwaga: żywność wysokiej jakości produkowana lokalnie wręcz nie może być tania, podczas gdy surowiec do jej produkcji jest drogi. Tu nie ma miejsca na wypełniacze, spulchniacze, dodatki smakowe, czy zapachowe, które znacznie obniżają koszty produkcji. Konsument, który sądzi, że oszczędził pieniędzy kupując np. wędlinę z masowej produkcji, nie jest do końca świadomy, że przypłaca to swoim zdrowiem. Warto jednak czasem zastanowić się nad tym, co jest lepsze dla zdrowia naszego i naszych dzieci: ilość czy jakość?

 

Autor: Barbara Kubiec-Govender