Nowy model wspierania odnawialnych źródeł energii

Przyjęto założenie, aby system był bardziej efektywny i aby go uprościć. Zatem spodziewajmy się dalszych komplikacji, które są konieczne, żeby model wspierania odnawialnych źródeł energii był prostszy – pisze Iwona Polok z MCG.

Poprawiony i przyjęty Krajowy plan działania w zakresie odnawialnych źródeł energii (KPD) zakłada, mimo wszystko, pozostawienie systemu kolorowych certyfikatów, przewiduje jednak istotne zmiany. Nowe regulacje znajdą się w projektowanej właśnie ustawie o energii ze źródeł odnawialnych. KPD upatruje szansę na zwiększenie udziału energii odnawialne głównej poprzez wykorzystanie biomasy i energii elektrycznej z wiatru.

Jak podaje Bartłomiej Derski z portalu CIRE.PL – zmodyfikowany mechanizm będzie uwzględniał konkretne technologie i stopień zwrotu z inwestycji oraz obniżające się koszty stosowania technologii, a także szacunkowy efektywny okres pracy instalacji, a ryzyko inwestycyjne zmniejszyć ma ponadto wprowadzenie minimalnego gwarantowanego poziomu przychodu. W założeniu będzie on także likwidował „zagrożenie corocznego, niekontrolowanego wzrostu tej opłaty, skutkującego wzrostem cen energii elektrycznej”.

Zupełną nowością jest zapowiedź, że Ministerstwo Gospodarki prawdopodobnie wprowadzi kolejne certyfikaty dla ciepła i chłodu sieciowego. Jak stwierdziła wiceminister gospodarki, Joanna Strzelec-Łobodzińska: W przyszłości poziom wsparcia zależeć ma od rodzaju technologii, jej wieku i wielkości instalacji. Dodała, że „będzie to związane z okresem zwrotu zaangażowanego kapitału wyliczonego średnio dla takich inwestycji. Nie planujemy wspierania produkcji z odnawialnych źródeł energii poprzez taryfy. Nie planujemy też całkowitej eliminacji wsparcia nawet dla już całkowicie zamortyzowanych instalacji”. W komunikacie CIR można przeczytać, że promocja wykorzystania OZE, pozwoli zwiększyć poziom dywersyfikacji źródeł dostaw i rozwinąć sieć energetyki rozproszonej, która będzie się opierała na lokalnych surowcach.

Nowy system ma być więc podobny do tego, jaki obowiązuje w większości krajów unijnych. Cennik może być w tym przypadku bardzo szeroki, zależny nie tylko od rodzaju elektrowni, ale także jej mocy oraz czasu pracy. – Nowe elektrownie zasługują na wyższe ceny za energię niż zakłady, które już się zamortyzowały – planowana korekta ma z jednej strony dać szansę innym źródłom energii niż wiatrowe, bo jest tak, że zielone certyfikaty przy ich obecnej cenie pozwalają realizować inwestycje w energetyce wiatrowej, a w fotowoltaice nic nie dają. System wsparcia musi być znacznie mocniejszy, bo aby w przypadku produkcji energii np. z biomasy inwestycje się opłacały, dofinansowanie musi być nieco wyższe niż w energetyce wiatrowej – zauważył Jarosław Mroczek, prezes Polskiego Stowarzyszenia Energetyki Wiatrowej.

Zgodnie z przyjętym przez Rząd scenariuszem, Polska ma awansować z obecnego 8-go na 5-te miejsce w UE pod względem liczby (powierzchni) zainstalowanych kolektorów słonecznych w 2020 r., i znajdzie się zaraz po Niemczech, Włoszech, Francji i Hiszpanii.

Dodatkowym postulatem zgłaszanym do projektowanej ustawy jest powołanie pełnomocnika do spraw energetyki odnawialnej w randze podsekretarza stanu. Pełnomocnik pełniłby rolę urzędu, który pozwoliłby wszystkie istotne sprawy z punktu widzenia ustawy o OZE połączyć i nie patrzeć na ustawę przez pryzmat celu, jaki mamy spełnić, ale również w taki sposób, by całe otoczenie wokół odnawialnych źródeł energii zmienić i stworzyć możliwość jego rzeczywistego rozwoju. PSEW upiera się jednak za pozostawieniem „zielonych certyfikatów”, chce też, by określono progi wsparcia dla poszczególnych technologii OZE w oparciu o transparentne publicznie analizy. Minister gospodarki projektuje, że w nowej ustawie zostaną zapisane zasady sprzedaży nadwyżek energii z OZE do innych krajów.

Z zapowiedzi tych wynika, że Polska zamierza dla istniejących inwestycji utrzymać system zielonych certyfikatów, a dla nowych inwestycji w źródła odnawialne realizować m.in. system cen gwarantowanych. Zmiany miałyby wejść w życie prawdopodobnie od 2013 roku, ale z projektu nowego rozporządzenia w sprawie OZE wynika, że system zielonych certyfikatów ma zostać w Polsce utrzymany do roku 2019.

Bazując na planie "technologicznej ścieżki rozwoju OZE" podanej w KPD Grzegorz Wiśniewski, prezes Instytutu Energetyki Odnawialnej, dokonał oceny wstępnej skali potencjału inwestycyjnego w tym sektorze w latach 2011- 2020. Według jego analiz inwestycje w OZE sięgające w okresie do 2020 r. kwoty ok. 24 mld euro (tylko energia elektryczna i ciepło) i dodatkowo ok. 3 mld na biopaliwa. Na największe inwestycje może liczyć energetyka wiatrowa, łącznie niemalże 8 mld euro, rynek termicznej energetyki słonecznej (razem kolektory słoneczne płaskie i próżniowe) blisko 7.9 mld zł, a na biogazownie ponad 3,6 mld euro oraz ponad 2,5 mld euro na CHP na biomasę stalą. Pozostałe środki powinny być przeznaczone na: kotły na biomasę, ciepłownie geotermalne, elektrownie wodne, pompy ciepła oraz systemy PV.

Można zaryzykować pogląd, iż mnożenie kolorów certyfikatów „zielonych”, „czerwonych”, „żółtych”, „fioletowych” nie ma sensu, a Europa odeszła od nich albo właśnie odchodzi. Rodzi się także najistotniejsze pytanie z punktu widzenia inwestorów – czy wprowadzenie nowego systemu, a jednocześnie utrzymanie dotychczasowego systemu zielonych certyfikatów dla istniejących już instalacji, nie spowoduje, że popyt na certyfikaty (a tym samym ich rynkowa wartość) zacznie spadać i mimo że w sensie formalnym uprawnienia inwestorów pozostaną zachowane, ich projekcje finansowe będą istotnie rozbieżne z rzeczywistością rynkową.

Z informacji uzyskanych przez dr Kamilę Tarnacką z kancelarii CMS Cameron McKenna w Ministerstwie Gospodarki wynika, że prace nad pierwszą wersją projektu ustawy zostaną ukończone w przeciągu „kilku tygodni” (sic!) i wówczas projekt będzie „konsultowany społecznie”. Trudno wyrokować, jak długo to będzie trwało, jednak wicedyrektor departamentu energetyki w Ministerstwie Gospodarki, Marek Kucharski, powiedział, że projekt ustawy o odnawialnych źródłach energii (OZE) powinien być przyjęty w pierwszej połowie 2011 roku. Pozostaje mieć nadzieję, że prace nad nowym systemem wsparcia OZE nie wstrzymają inwestycji na długie miesiące.

To wstyd ale do dzisiaj tylko Polska i Węgry spośród 27 krajów członkowskich nie mają zatwierdzonych KPD. Jak pokazuje rzeczywistość, obecne problemy z ustawą dot. OZE nie są skutkiem przypadkowego niedopatrzenia, ale objawem poważniejszych problemów systemowych, braku świadomego programowania przyszłości OZE w Polsce.

Generalnie można odczuć pewien niedosyt, zwłaszcza z uwagi na wyjątkowo długi okres prac nad ustawą nowelizacyjną. Trzeba jednak obiektywnie stwierdzić, że nowelizacja jest konieczna dla rozwoju rynku OZE i kogeneracji w Polsce, szczególnie w odniesieniu do biogazowni, w tym tych zakładających spalanie biomasy w układach kogeneracyjnych.

Nie sposób nie zgodzić się z Pawełem Grzejszczakiem z kancelarii prawniczej DLA Piper, że dalsze zmiany systemu są nieuniknione, zwłaszcza ze względu na konieczność długoterminowej stabilizacji regulacji, tak potrzebnej przedsiębiorcom. Miejmy nadzieję, że zalety nowego systemu zrekompensują kolejne zachwianie stabilnością rynku energii odnawialnej w Polsce.

Autor: Iwona Polok, MCG

Źródło: gramwzielone.pl