Wehikuł czasu we wsi Odrowążek.
Około 30 km na północ od Kielc leży niewielka wioska – Odrowążek. Jest otoczona niezwykłymi lasami i łąkami. W promieniu kilku – kilkunastu kilometrów od niej znajdują się trzy obszary Natura 2000: „Lasy Suchedniowskie” z watahą wilków, łosiami, puszczykami uralskimi, rzadkimi gatunkami owadów i roślin; Uroczysko Pięty z przepięknymi naturalnymi łąkami porośniętymi pełnikami europejskimi oraz Dolina Krasnej, świętokrzyska Biebrza, naturalna, nizinna rzeka z szuwarami, rozlewiskami i szerokimi zakolami porośniętymi olsami. Mieszkańcy Odrowążka od dawien dawna w naturalny i harmonijny sposób korzystali z zasobów przyrody. Do niedawna okolica słynęła z lokalnych twórców ludowych: rzeźbiarzy, tkaczek, garncarzy. Te ginące zawody jeszcze 30-40 lat temu miały się tu świetnie i nikomu nie przychodziło do głowy nazywać je „ludowymi” ani tym bardziej „ginącymi”. Współistnienie ludzi świata przyrody było czymś spontanicznym i niewymuszonym. Czasem było koniecznością ale zawsze korzystała na tym i przyroda i ludzie. Dziś nazywamy to „zrównoważonym rozwojem”. Można postawić hipotezę, że jeśli zaczynamy w dziwne sposoby definiować naturalne zjawiska to znaczy, że przestają one funkcjonować jako oczywistość. Chyba podobnie dzieje się i w Odrowążku. Dziś już chyba nikt nie uprawia tu lnu i nikt nie rzeźbi. Roślina, dzięki której okolica słynęła z tkactwa i wyrobu tkanin lnianych występuje miejscami dziko ale nikomu nie przychodzi do głowy, żeby ją siać, pielić i wykonywać całą złożoną procedurę uwieńczoną pozyskaniem włókien do wyrobu nici i tkanin, oleju i nasion. Tym samym znika cały unikalny ekosystem a wraz z nim kultywowane przez wieki tradycje, sposób spędzania czasu, bycia ludzi ze sobą, tworzenia – można by rzez – tkania czasu, związków i relacji międzyludzkich ale też człowieka z otaczająca go przyrodą. Ten sposób dbania o siebie, innych i świat przechodzi do przeszłości.
Jedną z ostatnich strażniczek Wysokiej Jakości Życia jest Pani Leokadia Okła. Prowadzi ona w Odrowążku warsztat tkacki, gdzie wykonuje dawnymi metodami tzw. gałganioki. Orężem Pani Leokadii jest 100 letni warsztat i kołowrotek oraz len i kolorowe szmatki. Pani Leokadia gdy zasiada do pracy jest jak śmiałek wsiadający do wehikułu czasu. Bez lęku, z ciepłem i radością opowiada i demonstruje jak dawniej kobiety produkowały tkaniny na ubrania, pościel, dywany, jak leczono niemowlęta owijając je w lniane szmatki, jak siało się len i co dalej z nim robiło, żeby kołowrót życia mógł niezakłócenie obracać się aż do dziś.
fot. Ł. Misiuna