Poznań: Zarząd Zieleni Miejskiej popełnił przestępstwo ekologiczne?

Opiekunowie miejskiej zieleni twierdzą, że pomogli przyrodzie. Ekolodzy, że ta pomoc odbyła się kosztem "zamordowania" chronionych traszek. Kto ma rację? Na razie Rada Osiedla Chartowo skierowała do Prokuratury Rejonowej Nowe Miasto zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa przez Zarząd Zieleni Miejskiej.

Rok temu Koło Poznańskiego Klubu Przyrodników oraz Fundacja "Pro-Terra" odkryły, że w dwóch prawie całkowicie zarośniętych stawach w parku przy osiedlu Tysiąclecia żyją – znajdujące się pod całkowitą ochroną – traszki zwyczajne, czyli płazy ogoniaste z gatunku salamandrowatych. Ekolodzy oczyścili stawy i zaopiekowali się płazami. Pomagali im w tym uczniowie z Gimnazjum numer 25, którzy uczestniczyli w programie ochrony płazów. Ratajska enklawa to jedyne poza ogrodem botanicznym miejsce w Poznaniu, gdzie traszki przetrwały.

W lutym tego roku mieszkańcy osiedla Tysiąclecia przygotowali społeczny projekt tak zwanego użytku ekologicznego, który miał gwarantować, że nikt nie będzie ingerował w w środowisko. Aktualnie dokument ten opiniuje Regionalna Dyrekcja Ochrony Środowiska. Gdy go zaakceptuje (a wszystko na to wskazuje), ratajskie traszki będą bezpiecznie mieszkać w małym rezerwacie przyrody.

Może się jednak okazać, że płazy mogą nie doczekać się swojej chronionej enklawy. Ekipy Zarządu Zieleni Miejskiej wycięły połowę krzaków, które były naturalnym schronieniem traszek. Zwierzęta te część życia spędzają na lądzie, a część w wodzie. Na dodatek samochody firmy "pielęgnującej" parkową zieleń rozjechały około 30 płazów, które migrowały między stawami a zaroślami.

– Można to nazwać niszczeniem siedlisk – twierdzi Mikołaj Kaczmarski, z "Grupy Traszka", opiekującej się płazami. – To jest przestępstwo w myśl ustawy o ochronie przyrody. Płazy wyniosły się ze swoich naturalnych siedlisk i szukają nowych. Giną na asfaltowych ścieżkach, rozjeżdżane przez samochody, rowerzystów, wreszcie padają ofiarą drapieżników.

Ekologicznym przestępcą nie czuje się Tomasz Lisiecki, dyrektor Zarządu Zieleni Miejskiej.
– My dbamy o ten park od prawie 30 lat – mówi dyrektor Lisiecki. – Dzięki naszej opiece żyją tam traszki, a krzaki trzeba co jakiś czas przycinać. Ten zabieg pielęgnacyjny trzeba wykonywać co kilka lat. Mogę tylko ubolewać, że były przypadki rozjechania płazów przez samochody. Na pewno nikt nie zrobił tego celowo. Prace przy konserwacji zieleni zleciliśmy specjalistycznej firmie, kontroluje ją nasz inspektor. Nie miałem żadnych sygnałów, że prace prowadzone są nieprofesjonalnie, jak się to nam zarzuca – dodaje.

Obrońcy płazów podejrzewają, że niszczenie siedlisk traszek nie jest przypadkowe. Wiadomo, że właśnie ich obecność spowodowała cofnięcie zezwolenia na budowę firmie, która chce na osiedlu budować blok mieszkalny. Sprawa zezwolenia na budowę ma być rozstrzygnięta do 7 kwietnia. Jak traszki będą ginąć w takim tempie jak obecnie, to nie trzeba już będzie nikogo chronić i nic nie stanie na przeszkodzie deweloperowi, który chce na osiedlu postawić blok.

Źródło: Głos Wielkopolski