Biesiekierz: wiatraki tak ale mniej i dalej

Wiatraków mniej i dalej od domów, tak zdecydowali radni Biesiekierza. Sesji towarzyszył burzliwy protest mieszkańców miejscowości, gdzie mają stanąć siłownie.

Wiatrakom mówimy nie – z takimi transparentami mieszkańcy Biesiekierza protestowali przeciw planowanej budowie farm wiatrowych. Mieszkańcy obawiają się, że budowa 120 metrowych wiatraków w pobliżu ich domów będzie oznaczać koniec spokojnego życia.  Nie doszło jednak do zapowiadanej wcześniej blokady drogi krajowej.

Na terenie całej gminy ma stanąć około 50 wiatraków. Ze zgody na budowę 3 siłowni – w Cieszynie i Gniazdowie radni się wycofali. Poparli tym samym propozycje wójta. Ale wójt podkreśla, że taka inwestycja Biesiekierzowi jest potrzebna. Roczny budżet gminy to 10 mln złotych. Z tytułu opłat podatkowych od farm wiatrowych do gminnej kasy wpływałoby rocznie nawet 5 mln zł.

Wcześniej podczas wspólnych spotkań, mieszkańcy pięciu sołectw gminy Biesiekierz, większością głosów podjęli uchwały. Zgodzili się na wiatraki, ale w odległości dwóch kilometrów od swoich zabudowań.

– Jeżeli wójt i radni na to się nie zgodzą, to będzie gorąco – zapowiadał przed sesją  Leszek Matusik, jeden z organizatorów protestu Zablokujemy krajową 6. Czekamy, co na to powie wójt – informował.   
Wcześniej, wójt radni i sołtysi z gminy Biesiekierz, odwiedzili podsłupską wieś Zajączkowo w gminie Kobylnica. Działają tam farmy wiatrowe inwestora, który podobne chce wybudować na terenie gminy Biesiekierz. Wizyta miała na celu zapoznanie się z funkcjonowaniem elektrowni wiatrowych oraz przeprowadzenie rozmów z mieszkańcami.

– Wysłuchaliśmy zarówno wójta Kobylnicy jak i mieszkańców Zajączkowa. Padło wiele pytań z naszej strony. Zarówno o szkodliwość jak i korzyści płynące z farm. Dzięki tej inwestycji ta podsłupska gmina od trzech lat otrzymuje rocznie około 10 milionów złotych z tytułu podatku od nieruchomości – mówił Marian Hermanowicz, wójt Biesiekierza. – Rozmawialiśmy także z mieszkańcami Zajączkowa. Wyrażali się pochlebnie o tej inwestycji.
Według słów  wójta, pod Słupskiem inwestor wyremontował wiele dróg gminnych i śródpolnych, którymi dojeżdża się do wiatraków. – To inwestor ponosi nakłady na ich utrzymanie, czy odśnieżanie. Myślę, że zebrane informacje pomogą radnym w podjęciu decyzji – dodaje wójt.

O tym, jak będzie wyglądała gmina po inwestycji wiele wiedzą mieszkańcy Tymienia. Tu również były protesty. Dziś wiatraki stoją niespełna kilometr od domów – i nikomu nie wadzą. Za pieniądze z podatku powstają drogi i przedszkola. Ostatecznie na sesji w Biesiekierzu radni zdecydowali, że reszta farm wiatrowych może stanąć, ale nie bliżej niż 2000 metrów od zabudowań – czego również żądali sami mieszkańcy.

To jednak oznacza weryfikacje planów budowy przez inwestora – przy takiej odległości wiatraków może powstać co najwyżej kilka – pytanie czy taka inwestycja się opłaci.

 

Źródło: energiawiatru.eu